Mój Stanley

Stanleys in the Wild — the White Desert Team

Stanleys in the Wild — White Desert Team

Nie jest tajemnicą, że sprzęt marki Stanley jest stworzony z myślą o trwałości – i butelka Stanley, która 50 lat po opuszczeniu fabryki nadal utrzymuje ciepło kawy, nie jest niczym niezwykłym. Mając to na uwadze, stworzyliśmy nową serię „Stanleys in the Wild” o historiach waszych niezniszczalnych produktów Stanley, miejsc, które odwiedziły i tego, co widziały. Tym razem udajemy się na koniec świata wraz z ekipą White Desert – wyjątkowego biura podróży, które zabiera turystów w samo serce Antarktydy. Mierząc się z temperaturami sięgającymi -25°C, ci ludzie z pewnością wiedzą, jak ważny jest dobry gorący napój, i regularnie polegają na naszym sprzęcie podczas wypraw na najmniej zaludniony kontynent świata. Aby dowiedzieć się więcej o życiu (i napojach) na Antarktydzie, porozmawialiśmy z Mindy Roberts z White Desert... Wiem, że zespół White Desert podczas ekspedycji często używa sprzętu Stanley. Z jakich produktów korzystacie? Butelki Stanley Classic Legendarny Bottles, kubki podróżne i termosy obiadowe to nasze najbardziej niezawodne sposoby, aby zachować ciepło napojów i jedzenia w temperaturach poniżej zera. Podczas odkrywania Antarktydy, najzimniejszego, najsuchszego i najbardziej wietrznego z kontynentów, bardzo łatwo zatracić się w podziwianiu krajobrazów na wiele godzin. Stanley zapewnia naszym gościom i przewodnikom łatwy dostęp do ciepłej zupy, gorącej kawy lub zimnej wody, aby mogli nawodnić się na otwartej przestrzeni lub podczas relaksu w swoich domkach. Jak ważne jest posiadanie dobrej jakości, funkcjonalnego sprzętu, gdy przebywa się w miejscu takim jak Antarktyda? Gdy znajdziesz się w tak odległym miejscu jak Antarktyda, sprzęt staje się bardzo istotny dla twojego komfortu, przetrwania i możliwości podejmowania określonych działań. Nie wolno lekceważyć jakości sprzętu, bo jest ona naprawdę kluczowa. Jak wygląda codzienność na Antarktydzie? Jak spędza się tam typowy dzień w zimie? Jeździmy tam wyłącznie w okresie antarktycznego lata, czyli od połowy listopada do początku lutego. O tej porze roku na Antarktydzie dzień trwa 24 godziny, co może wymagać trochę przyzwyczajenia! Zimą na Antarktydzie panuje ciągła ciemność, a temperatura może spaść nawet do -50°C. Zazwyczaj jedynymi ludźmi, którzy spędzają tam zimę, są naukowcy przebywający w bazach badawczych swoich krajów. W czasie, w którym organizujemy wyprawy, nasi goście mogą liczyć na krystalicznie czyste niebo, wspaniałe słońce i „łagodne” temperatury około -5°C-10°C, czyli zaskakująco umiarkowane warunki jak na region Ziemi Królowej Maud. Jednak pogoda może się szybko zmienić, przynosząc silne wiatry, zamiecie śnieżne i burzowe niebo. Antarktyda to nieprzewidywalna dzicz – miejsce niewyobrażalnego piękna i wyjątkowych ekstremów. I choć z nami odkrywanie jej jest dużo łatwiejsze, to nadal jest to najbardziej odległy kontynent na ziemi! Jak zimno może tam być? Mniej więcej wyobrażam sobie te liczby, ale jak naprawdę odczuwa się temperaturę -30 stopni Celsjusza? Zwykle nie mamy w obozach aż tak niskich temperatur. Taki poziom zimna odczuwa się na Biegunie Południowym, gdzie spędzamy tylko około 1-2 godzin. Zmierzenie się z temperaturą -25°C lub niższą jest prawdziwym atakiem na zmysły – mroźne powietrze wnika do płuc z intensywnością, jakiej nie można porównać z żadnym innym uczuciem. W połączeniu z przeszywającym wiatrem efekty są dosłownie paraliżujące dla umysłu (i ciała). Z czym jeszcze musicie się tam zmagać? Czym różnią się wędrówki po Antarktydzie od wędrówek np. w Wielkiej Brytanii? Hiking na Antarktydzie może oznaczać wszystko – od spokojnego spaceru do pobliskiego nunataku po ekstremalną przygodę, której nie można przeżyć nigdzie indziej na świecie. Wysokie na kilometry skaliste szczyty wystające z ziemi, otoczone rozległymi białymi płaszczami lodowców, sprawiają, że czujesz się jak na innej planecie. Teren można przemierzać na różne sposoby – od wspinaczki na linach po via ferrata, przez przejście pieszo przez pradawny lodowiec, zjazdy na linie, wspinaczkę lodową, aż po wspinaczkę skałkową na szczyt góry z naszymi renomowanymi przewodnikami wysokogórskimi. Można robić tyle rzeczy, że nigdy nie będziesz się nudzić. Każdego dnia uszczypniesz się i pomyślisz: „naprawdę jestem na Antarktydzie”. Może to nieco naiwne pytanie, ale jak wygląda sytuacja z ludźmi na Antarktydzie? Czy każdy może tam pojechać? Antarktyda nie ma rdzennej ludności ani stałych mieszkańców. Istnieje niewielka grupa naukowców i badaczy, którzy spędzają na tym kontynencie długie okresy w ciągu roku, poświęcając się badaniom nad zmianami klimatu na potrzeby krajowych programów antarktycznych. Żadne państwo nie jest właścicielem Antarktydy. Antarktyda jest zarządzana przez grupę państw w ramach wyjątkowego partnerstwa międzynarodowego. Układ Antarktyczny, podpisany po raz pierwszy 1 grudnia 1959 roku, określa Antarktydę jako kontynent poświęcony pokojowi i nauce. Ze względu na trudności związane z funkcjonowaniem na tym rozległym, w większości niezamieszkałym kontynencie, działalność turystyczna jest mocno ograniczona. Jesteśmy jedyną firmą oferującą luksusowe wycieczki w głąb Antarktydy i mamy nadzieję, że nasi klienci będą ambasadorami Antarktydy – nie tylko dla dobra tego kontynentu, ale także całej naszej planety. Nasi klienci mają możliwości wpływania na zmiany i kształtowania polityki, a wyprawa na Antarktydę jest czymś, co naprawdę zmienia sposób myślenia. Brzmi przekonująco. Ostatnie pytanie na koniec: jaki jest twój ulubiony gorący napój podczas ekspedycji na Antarktydę? Nie ma nic lepszego niż klasyczna gorąca czekolada, która rozgrzeje Cię od środka, gdy będziesz podziwiać mroźne otoczenie na lodzie. Niektórzy lubią dodać do niej odrobinę whisky Lagavulin, Amaruli lub innego ulubionego trunku! Dowiedz się więcej o White Desert tutaj.
Stanleys in the Wild — Willem and Steffi’s Stanley

Stanleys in the Wild – Stanley Willema i Steffi

Nie jest tajemnicą, że produkty Stanley są stworzone z myślą o trwałości – i nie jest niczym niezwykłym widzieć termos Stanley, który 50 lat po opuszczeniu fabryki nadal utrzymuje ciepło kawy. Mając to na uwadze, nasza nowa seria „Stanleys in the Wild” opowiada historie waszych niezniszczalnych produktów Stanley – miejsc, które odwiedziły, i tego, co widziały. Na początek wybieramy się w podróż do Arktyki z maszerami Willemem i Steffi. Od 2014 roku ta dwójka wraz z watahą psów rasy Alaskan husky przemierza dolną część Arktyki – razem ze swoją wierną butelką Stanley. Chcąc dowiedzieć się więcej, porozmawialiśmy z nimi o gorących napojach, zimnej pogodzie i ich miłości do tego wyjątkowego środka transportu… Od jak dawna towarzyszy wam Stanley Classic Legendary Bottle? Dokładnie nie wiem – chyba około 12 lat. Stanley był częścią naszego wyposażenia od pierwszych dni naszej przygody. Przed psimi zaprzęgami zajmowaliśmy się wspinaczką górską i hikingiem po całej Skandynawii, a Stanley zawsze był z nami. Wyobrażamy sobie, że mógł się tam przydać. Do czego używacie termosu Stanley? Głównie do gorącej wody i kawy. Oboje jesteśmy totalnie uzależnieni od kawy i lubimy robić sobie przerwy w trasie. Patrzymy wówczas, jak psy jedzą przekąski i odpoczywają, i popijamy dobrą gorącą kawę. Stanley to dla nas zdecydowanie najlepszy wybór, jeśli chodzi o izolację termiczną przez wiele godzin w arktycznym klimacie, ale świetnie nadaje się również do zabierania ze sobą gorącej wody. W ten sposób możemy szybciej przygotować posiłki dla siebie. A szybsze jedzenie oznacza więcej czasu na opiekę nad psami, co jest niezwykle ważne podczas wyścigów lub wypraw. Co jeszcze, poza termosem Stanley, pakujecie na wyprawę psim zaprzęgiem? Dużo rzeczy. Torba na sanie może spokojnie ważyć około 40 kg. Po pierwsze, bierzemy ze sobą obowiązkowe wyposażenie na wyprawę, takie jak GPS, powerbanki, siekiera, mapa, śpiwór, sygnalizator ratunkowy, taśma klejąca, łopata do śniegu i apteczka. Do tego dochodzą jeszcze części zamienne do sań, takie jak liny i płozy. Nasze sanie wyścigowe mają wbudowany namiot, który również trochę waży, a do tego zawsze mamy ze sobą dużo jedzenia. Oczywiście staramy się podróżować z jak najmniejszym bagażem, ale przy nawet 14 psach nie zawsze jest to łatwe. Ma to sens. Jak ważny podczas wyprawy jest dobrej jakości sprzęt? Najważniejszy. Nie ma znaczenia, czy jesteś na zewnątrz w trudnych warunkach, czy cieszysz się wspaniałym dniem pełnym słońca – dobry i niezawodny sprzęt jest kluczem do sukcesu. Często porównuję to do ubezpieczenia, o którym nie musisz myśleć, dopóki nie znajdziesz się w kiepskiej sytuacji. Mając sprzęt dobrej jakości, możesz skupić się na przeżywaniu i przygodzie. Wracając do przeszłości, jak to się stało, że zaczęliście organizować wyprawy psimi zaprzęgami? Steffi i ja zainteresowaliśmy się psimi zaprzęgami około 2014 roku. Zrobiliśmy sobie przerwę od pracy, aby podróżować po północno-wschodniej Europie – i w pewnym momencie nadarzyła się okazja, aby zamieszkać i pracować na małej farmie husky w północnej Norwegii. Planowaliśmy zostać tam przez miesiąc, a potem przenieść się do Szwecji, ale od momentu przybycia na farmę byliśmy całkowicie oczarowani. Był tam zapach farmy husky, było szczekanie, pyski wszystkich tych psów i podekscytowanie w ich oczach... A potem, kilka minut później, pojawił się nasz gospodarz w swoich zimowych ciuchach – ubrany jak ludzie, których znałem tylko z opowiadań Jacka Londona z dzieciństwa. To był właśnie ten moment, w którym oboje zafascynowaliśmy się psimi zaprzęgami. Co wyjątkowego jest w psich zaprzęgach? Co odróżnia je od innych sposobów podróżowania? Po pierwsze, są tam psy – Alaskan husky są hodowane tak, aby były bardzo przyjazne wobec wszystkich psów i ludzi, świetnie biegają i są naprawdę niezawodne. Ale oprócz tych „kompetencji twardych”, jeśli dobrze się o nie zatroszczysz, zaakceptują cię jako część swojej grupy i będą traktować cię jak jednego z nich. A to już coś wyjątkowego. Dalej mamy same sanie: każdy psi zaprzęg jest wykonany ręcznie przez wykwalifikowanych rzemieślników, a technika jego produkcji jest wciąż taka sama jak 100 lub więcej lat temu. Sanie ekspedycyjne są nadal wykonywane z drewna, a poszczególne części są ze sobą połączone liną. To połączenie umiejętności, zaufania i przygody. Psie zaprzęgi to bardzo spokojny i cichy sposób podróżowania, ale jednocześnie taki, w którym jesteś całkowicie wystawiony na działanie natury. Kiedy już zrozumiesz sposób życia i postrzegania świata przez psy, staje się to magicznym doświadczeniem. Kiedyś usłyszałem od pewnego maszera, że psie zaprzęgi funkcjonują na granicy umiejętności i chaosu, i to doskonale podsumowuje tę formę podróżowania. Jakich wyzwań można się spodziewać podczas podróży po Arktyce? Nie wygląda to raczej jak spacer po parku. Wiele rzeczy może się wydarzyć. Jedną z tych, które zawsze się zdarzają, są burze śnieżne – gdy już wyjedziesz w drogę, na pewno napotkasz burzę. Oczywiście są też takie zjawiska jak whiteout, kiedy nie widzisz nic poza białym śniegiem, a także wyjątkowe zjawisko arktyczne zwane overvann, czyli woda, która gromadzi się na zamarzniętych jeziorach lub rzekach i może naciskać na grubą warstwę lodu. Gdy natrafisz na overvann, możesz stać w wodzie po kolana, podczas gdy gruba warstwa lodu wciąż utrzymuje Twój ciężar ciała. Dziwne uczucie... Kiedy jesteśmy na zewnątrz z naszymi zespołami, temperatura jest kluczowym czynnikiem – gdy temperatura spada poniżej -25 stopni Celsjusza i szaleje burza, trzeba liczyć się z zamarzaniem palców, nosa lub policzków. Jak wygląda wasze mieszkanie podczas wyprawy? Jesteśmy tylko my i psy nocujące na zewnątrz. Jeśli dopisze nam szczęście i znajdziemy chaty górskie, możemy rozbić porządny obóz z długimi linami i słomą dla psów, która tworzy wokół nich ciepłe płaszcze. Jednak nasze dni są oczywiście wypełnione pracą, co oznacza wczesne wstawanie, szukanie i rąbanie drewna, przygotowywanie posiłków dla psów, topienie śniegu lub kopanie w poszukiwaniu wody pod śniegiem. Potem przychodzą późne wieczory i praca nad sprzętem lub planowanie kolejnej trasy. Gdzie sypiacie? Zawsze mamy ze sobą namiot. Można spać w namiocie wbudowanym w torbę na sanie, wziąć ze sobą jervenduk (coś w rodzaju biwaku) i spać na zewnątrz lub oczywiście skorzystać ze starych gamme, czyli chat dla myśliwych. Jeśli to możliwe, staramy się wybierać trasy w pobliżu domków górskich, aby móc przenocować pod dachem. Brzmi jak dobry pomysł. Co jecie w trakcie wyprawy? Posiłki podczas ekspedycji to zazwyczaj gotowe dania, które podgrzewamy w gorącej wodzie, ale czasami lubimy jeść świeże rzeczy zmieszane z pemikanem. Co to takiego? Pemikan jest mieszaniną suszonego mięsa, tłuszczu i przypraw. Zachowuje świeżość przez długi czas i można go łatwo przechowywać w workach próżniowych. Został wymyślony przez lud Cree i jest źródłem dużych ilości białka, a co ważniejsze, tłuszczu. To chyba smaczne. Wasze podróże zaprowadziły was w różne zakątki Arktyki – czy macie jakieś ulubione wspomnienie ze swoich ekspedycji? Dolna część regionu arktycznego w północno-wschodnim Finnmarku to wyjątkowe miejsce, gdzie w fiordach pływają wieloryby, a na szczytach górskich żyją renifery i orły. Uczucie przebywania w dziewiczym krajobrazie, w otoczeniu rdzennego ludu Saamów, wśród zorzy polarnej i społeczności maszerów jest czymś naprawdę wyjątkowym. Najlepsze wspomnienia to po prostu uczucie: to uczucie, kiedy przez wiele miesięcy planujemy wyprawę, a potem w końcu odcinamy linę zabezpieczającą i opuszczamy bazę, aby odkrywać nowe miejsca. To chyba najlepszy moment w moim życiu – moment, w którym wiesz, że podjąłeś właściwe decyzje, aby zrealizować marzenie, wyprawę lub wyścig, oraz moment całkowitej wolności, w którym wszystko może się zdarzyć. Zmierzając już do końca, jaki jest wasz ulubiony gorący napój, kiedy podróżujecie po Arktyce? Oczywiście dobra kawa jest zawsze czymś wspaniałym, ale wieczorami lubię też sięgnąć po glögg i delektować się nim na świeżym powietrzu, obserwując psy i zorzę polarną. Dowiedz się więcej o przygodach Willema i Steffi tutaj. Ty też masz produkt Stanley z ciekawą historią? Opowiedz nam o nim. Podziel się swoją historią tutaj i zdobądź 100 zł do wydania na naszej stronie internetowej.
Stanleys in the Wild —Henrik’s Stanley

Stanleys in the Wild – Stanley Henrika

Nie jest tajemnicą, że produkty Stanley są stworzone z myślą o trwałości – i nie jest niczym niezwykłym widzieć termos Stanley, który 50 lat po opuszczeniu fabryki nadal utrzymuje ciepło kawy. Mając to na uwadze, nasza seria „Stanleys in the Wild” opowiada historie waszych niemal niezniszczalnych produktów Stanley – miejsc, które odwiedziły i tego, co widziały. Tym razem rozbijamy namiot w duńskiej dziczy razem z wszechstronnym miłośnikiem outdooru, Henrikiem Lindgaardem i jego imponującą kolekcją produktów Stanley Zgromadziłeś niesamowity zestaw kempingowy Stanley. Możesz opowiedzieć nam o swojej kolekcji? Mam stary kubek podróżny, starą wersję piersiówki Stanley Classic Easy Wide Mouth Flask i zestaw Stanley Adventure Stainless Steel Cook Set. Kempingowy zestaw do gotowania dostałem na gwiazdkę jakieś sześć lub siedem lat temu. Używam go do gotowania, gdy biwakuję sam, lub do przygotowywania sosu, gdy jest ze mną więcej osób. Gotuję w nim również wodę na kakao w zimie lub do przygotowania kowbojskiej kawy. Kowbojska kawa? Co to takiego? To kawa, która jest parzona bez filtra. Na pewno jest dobra. Co jeszcze zazwyczaj pakujesz na biwak? Różnie. Wszystko zależy od rodzaju wyprawy – czy jest to spływ kajakowy, biwakowanie w ogrzewanym namiocie, hiking, spływ pontonem, biwakowanie w dużym namiocie z gotowaniem pod gołym niebem, czy wycieczka samochodem. Kiedy podróżuję z plecakiem, zawsze staram się ograniczyć jego wagę – robię to od dawna i wiem już, jakich rzeczy nie pakować, bo i tak ich nie użyję. Jakie rzeczy zabierasz na spływ kajakowy? Wyobrażam sobie, że nie ma tam zbyt wiele miejsca do przechowywania. Na spływy kajakowe biorę ze sobą namiot lub hamak, rzeczy do gotowania na świeżym powietrzu, śpiwór i zimne piwo. Kiedy zacząłeś biwakować? Gdy byłem młodszy, przez ponad dziesięć lat byłem harcerzem, a lata później mój syn został harcerzem, gdy miał 5 lat (chociaż minimalny wiek wynosił wtedy 6 lat). W lecie odbywał się duży obóz harcerski, na który przyjeżdżali harcerze z innych krajów – pożyczyłem namiot od kolegi i spaliśmy w nim przez pięć dni. Właśnie wtedy zaczęło się moje dorosłe życie na łonie natury. Jak wygląda sytuacja z biwakowaniem w Danii? Czy można rozbić obóz w każdym miejscu? Nie, nie w każdym miejscu, ale mamy coś, co nazywamy darmowym spaniem pod namiotem. Możesz biwakować w 275 lasach bez pytania. Gdzie lubisz jeździć? Biwakuję w darmowych lasach, ale znam też właścicieli lasów, którzy dali mi zezwolenie na rozbijanie w nich namiotu. Przyrządzasz dość wyszukane posiłki na świeżym powietrzu – czy masz jakieś wskazówki, jak gotować poza domową kuchnią? Zacznij od tego, co masz w lodówce w domu – ja zawsze mam cebulę, marchewkę, szczypiorek, por, zieloną paprykę, kiełbasę i trochę masła – wrzuć to na patelnię nad ogniem i podsmaż, a będzie smakowało fantastycznie… albo weź puszkę ikry dorsza i wrzuć ją na patelnię. Uwielbiam gotować jednogarnkowe dania z makaronem lub tak zwane potrawki – po prostu coś, co ma w sobie mięso. A jeśli mam wolne dwie lub trzy godziny rano, uwielbiam robić powoli smażony boczek na ognisku. Jedzenie na łonie natury smakuje po prostu lepiej. Co jeszcze lubisz robić podczas biwakowania? Kiedy biwakuję z innymi, zawsze mamy jakieś małe projekty i spędzamy dużo czasu, zbierając drewno na opał. A kiedy jestem sam, uwielbiam porzeźbić nieco w drewnie. Całe życie używałem siekiery i nigdy nie miałem z nią wypadku. Nawet ludzie mający luksusowe domy uwielbiają biwakować – co jest takiego wyjątkowego w spaniu na łonie natury? Świeże powietrze... Myślę, że ma to coś wspólnego z prostszym stylem życia, przynajmniej przez jakiś czas podczas biwakowania. W dzisiejszych czasach zawsze mamy coś do zrobienia, coś, co musimy osiągnąć lub o czym musimy pamiętać. Moja koncepcja biwakowania to zwolnienie tempa i cieszenie się małymi rzeczami. Czy masz jakieś ulubione wspomnienie z wypraw na biwak? Mam ich bardzo wiele... letnie obozowanie pod namiotem z rodziną w Szwecji, czy też samotne biwakowanie w ogrzewanym namiocie podczas śnieżycy. Brzmi nieźle. Zmierzając już do końca, jaki jest Twój ulubiony gorący napój, który popijasz ze swojego kubka lub termosu Stanley podczas biwakowania? Kawa. Dowiedz się więcej o przygodach z biwakowaniem Henrika tutaj. Ty też masz produkt Stanley z ciekawą historią? Opowiedz nam o nim. Podziel się swoją historią tutaj i zdobądź 100 zł do wydania na naszej stronie internetowej.
Flip your thirst with the newest Stanley hydration collection

Zaspokój pragnienie z najnowszą kolekcją butelek na wodę Stanley

Twoje pragnienie trafiło na godnego przeciwnika. Stanley inspiruje się Waszymi przygodami i po raz pierwszy od 1913 roku wprowadza na rynek zupełnie NOWĄ gamę produktów: butelki na wodę. W nowym stylu, ale wierne dziedzictwu Stanley. Jakość, trwałość i dożywotnia gwarancja, do których Stanley przyzwyczaił Cię dla napojów GORĄCYCH, są teraz dostępne również dla napojów ZIMNYCH. Znajdziesz je w szerokiej gamie kolorów inspirowanych naturą z kontrastowymi pokrywkami. Stworzona z myślą o intensywnym nawodnieniu nowa kolekcja butelek termicznych Stanley (na zdjęciu powyżej) idealnie nadaje się na treningi, spacery z psem, biwaki, plażowanie, podróże samochodem, do pracy lub na wypoczynek w ogrodowym hamaku. QUICK FLIP DLA IDEALNEGO PRZEPŁYWU Naciśnij przycisk i poczuj różnicę. Stanley Go Quick Flip Water Bottle z przyciskiem pasuje do większości uchwytów na kubki i jest idealnym towarzyszem podczas miejskich i outdoorowych przygód. Butelka ma specjalnie zaprojektowany stalowy zaczep, który dodatkowo zabezpiecza górną część, dzięki czemu można ją bez obaw spakować do każdej torby Większy otwór zapewnia idealną prędkość przepływu wody, a dwustopniowa pokrywka ułatwia mycie w zmywarce i dodawanie lodu. Butelka wykonana ze stali nierdzewnej 18/8 jest bardzo wytrzymała i nie zawiera BPA, dzięki czemu możesz cieszyć się zawsze idealnym smakiem Twojego napoju. Wybieraj spośród szerokiej gamy kolorów i rozmiarów, aby Twój napój zawsze pasował do Twojego stylu, a jednocześnie pozostał schłodzony nawet do 18 godzin lub 2 dni z dodatkiem lodu. SŁOMKA FLIP STRAW PRZEWRÓCI TWÓJ ŚWIAT DO GÓRY NOGAMI Lubisz pić przez słomkę? Nieważne, czy masz oczy skupione na drodze i ręce na kierownicy, czy po prostu nie chcesz się zatrzymywać – butelka na wodę Stanley Go Flip Straw Water Bottle jest stworzona dla Ciebie. Ma szczelną pokrywkę i wbudowaną słomkę. Wystarczy podnieść słomkę, aby móc łatwo nawadniać się w drodze. Potem po prostu schowaj słomkę i spokojnie wrzuć ją do torby lub plecaka. Żadnych przecieków, żadnych zmartwień. Dwuścienna izolacja próżniowa może utrzymać temperaturę zimnych napojów do 12 godzin, a napojów z lodem nawet do 48 dni. Wybieraj z szerokiej gamy kolorów i rozmiarów, aby Twój napój zawsze pasował do Twojego stylu. PRZEMYŚLANY DESIGN, W ŚRODKU I NA ZEWNĄTRZ Sercem nowej Kolekcji butelek na wodę jest wytrzymała stal nierdzewna 18/8, która wystarczy na całe życie przygód. Dzięki legendarnej izolacji próżniowej między podwójnymi ściankami Stanley woda pozostanie świeża i zimna przez wiele godzin, a po dodaniu lodu nawet przez kilka dni. Wszystkie nasze butelki na wodę Stanley są zaprojektowane z myślą o łatwym myciu. Wszystkie butelki na wodę można myć w zmywarce. Oprócz szczelnej blokowanej pokrywki butelka jest wyposażona w praktyczny uchwyt, który wygodnie leży w dłoni. A kiedy nadchodzi czas pakowania, uchwyt można złożyć na płasko. Sprawdź pełną ofertę sprzętu do gaszenia pragnienia: Stanley Quick Flip Water Bottle (0.47L) Stanley Quick Flip Water Bottle (0.70L) Stanley Quick Flip Water Bottle (1.06L) Stanley Flip Straw Water Bottle (0.65L) DLACZEGO NAWODNIENIE MA ZNACZENIE Picie wody to coś więcej niż gaszenie pragnienia. Brak nawodnienia może mieć wpływ na temperaturę ciała, wydajność podczas treningu, jakość snu i ogólny stan zdrowia. Kilka prostych sposobów, aby być prawidłowo nawodnionym: zawsze miej przy sobie wodę, pij przed, w trakcie i po treningu, kontroluj spożycie wody. Dowiedz się więcej z poradnika na temat nawadniania organizmu podczas aktywności na zewnątrz.
Old Stanley VS New Stanley: What’s Really Changed In The Unbreakable Bottle?

Stary Stanley kontra nowy Stanley: co naprawdę zmieniło się w niezniszczalnej butelce?

Marka Stanley istnieje na rynku od dawna. A dokładniej od ponad stu lat. W roku 1913 William Stanley wynalazł w pełni stalową butelkę próżniową o podwójnych ściankach i umieścił na niej swoje nazwisko. Podobno chciał mieć przez cały dzień pracy gorącą kawę, a inspirację zaczerpnął ze swoich teorii, opracowanych podczas projektowania transformatorów. Jak się okazuje, potrzeba naprawdę jest matką wynalazków. Od tego czasu nazwa Stanley stała się synonimem ultratrwałych, wysoce niezawodnych produktów stworzonych z myślą o eleganckim designie i praktycznym zastosowaniu. Całe pokolenia każdego dnia polegają na produktach Stanley: butelkach, kubkach, pudełkach na lunch, zestawach do gotowania, piersiówkach, growlerach, lodówkach przenośnych i wielu innych akcesoriach. Wiedzą, że będą one dłużej utrzymywać temperaturę jedzenia i napojów, jednocześnie doskonale znosząc trudy codziennego użytkowania. Dzisiaj obietnica marki Stanley, Built For Life™,oznacza, że termos, który wspierał pilotów podczas II wojny światowej, może z powodzeniem stanąć obok zupełnie nowej butelki Classic Vacuum Insulated Bottle, która towarzyszy Ci podczas weekendowej wyprawy na biwak. Na pierwszy rzut oka może być trudno zauważyć różnicę: ta sama solidna konstrukcja, ten sam klasyczny wygląd, ten sam typowy dla marki Stanley kolor Hammertone Green. Ale kiedy tylko weźmiesz do ręki obie butelki, będziesz w stanie je odróżnić. Jeśli zatem produkt stał się złotym standardem „niezniszczalności” dosłownie dla pokoleń, nasi klienci zawsze zadają sobie to samo pytanie: Co zmieniło się na przestrzeni lat? Odpowiedź? Wszystko i nic. Początek Na początek warto zrozumieć, co sprawia, że Stanley to Stanley. Kiedy William Stanley już w 1913 roku wynalazł stalową butelkę o podwójnych ściankach z izolację próżniową, położył podwaliny pod technologię, która zdefiniowała reputację firmy jako producenta artykułów o niezrównanej wydajności. W tamtym czasie termosy z izolacją próżniową miały wewnątrz szklany pojemnik i doskonale utrzymywały ciepło kawy. Tak było, dopóki butelka nie uległa uszkodzeniu. Odłamki szkła w kawie mogłyby naprawdę zepsuć komuś dzień, jednak w 1913 roku nowa butelka kosztowała 150-200 dolarów, co mogło zrujnować co najmniej cały miesiąc. Wtedy Stanley przyszedł na ratunek – dzięki wysokiej jakości i trwałości. Jedną z kluczowych innowacji firmy Stanley był system Char-Vac™, w którym przed zastosowaniem izolacji próżniowej pomiędzy dwiema ściankami ze stali nierdzewnej umieszczano pył węglowy. Dzięki tej metodzie butelki stały się bardziej solidne i odporne, choć jednocześnie były cięższe i bardziej nieporęczne. Produkty Stanley z czasów Char-Vac™ były bardzo popularne i są używane do dziś, a niektórzy fanatycy marki Stanley wciąż uwielbiają produkty sprzed kilkudziesięciu lat, które kupili jako nastolatkowie. Stanley zaprzestał używania Char-Vac™ w 2009 roku i zdecydował się na pogrubienie zewnętrznej stalowej ścianki. W rezultacie powstała znacznie lżejsza butelka, ale zachowująca te same, wiodące w branży standardy. Ale jeśli mamy być szczerzy, to musimy przyznać, że stare butelki były skonstruowane tak, aby wytrzymać naprawdę duże obciążenia. To poziom wytrzymałości, z którym nasze nowsze butelki z serii Classic nie zawsze mogą konkurować. Dlatego też w 2017 roku wprowadziliśmy serię Master. Została ona zaprojektowana z myślą o tych, którzy potrzebują wyjątkowej trwałości poprzedniego modelu Char-Vac™, przy czym nowa technologia Quad-Vac™ utrzymuje wysoką temperaturę napojów przez wiele dni. W miarę upływu lat wprowadzaliśmy kolejne innowacje, nieustannie udoskonalając naszą formułę. Szyjki butelek zostały poszerzone dla łatwiejszego napełniania i mycia. Zmieniliśmy rodzaj stosowanej stali nierdzewnej, aby nasze butelki były bardziej odporne na korozję. Znaleźliśmy sposoby na ograniczenie liczby spoin i tym samym zmniejszenie liczby potencjalnych słabych punktów. Stara kontra nowa: która butelka jest lepsza? Wszystkie te małe zmiany były i nadal są częścią tego samego obsesyjnego dążenia do perfekcji, które przyświeca nam od samego początku. William Stanley już w 1913 roku wynalazł coś niesamowitego, a my nieustannie ulepszamy to, co sprawiło, że nasze butelki stały się tak wyjątkowe – izolację termiczną i niespotykaną trwałość. Zastosowana w kolekcji Master Series technologia Quad-Vac™ nie ma sobie równych wśród podobnych produktów. Zawsze pojawia się dyskusja, która butelka Stanley jest lepsza – nowa czy stara. Prawda jest taka, że żadna z nich nie jest lepsza od drugiej, ponieważ obie są produktami Stanley. Nowe butelki są częścią ciągłej ewolucji, nieustannego dążenia do doskonałości. U każdego wielkiego wynalazcy dążenie do perfekcji nigdy się nie kończy. Nazwa Stanley to coś więcej niż pojedynczy produkt czy proces. To obietnica złożona ludziom ufającym nam od lat: tworzymy butelki, których można używać przez całe życie. Dlatego bez względu na to, czy jest to Stanley kupiony w 1965 roku, czy odebrany wczoraj, zawsze honorujemy naszą dożywotnią gwarancję, zgodnie z którą każdy produkt jest cały czas tak niezawodny i trwały, jak w dniu zakupu. Czy masz za sobą zmieniające życie doświadczenie ze swoją ulubioną butelką Stanley? Opowiedz nam o tym! Oznacz nas na swojej ulubionej platformie społecznościowej lub po prostu wyślij e-mail na adres info@stanley-pmi.com! O STANLEY Marka Stanley ma bogatą, ponad 100-letnią historię. Powstała dzięki wynalazcy Williamowi Stanleyowi Jr., który na zawsze zmienił sposób delektowania się gorącymi napojami. W 1913 roku połączył izolację próżniową i wytrzymałość stali w jednej przenośnej butelce, tworząc całkowicie stalową butelkę próżniową, którą znamy i kochamy do dziś.
Stanley Classic Legendary Bottle

Historie Niezniszczalnych: Ludzie, którzy dokumentują #BUILTFORLIFE

Odkąd w 1913 roku wynalazca William Stanley zaprojektował pierwszą w pełni stalową butelkę próżniową, nazwa Stanley stała się synonimem zaufanego i niezawodnego przyjaciela dla wielu pokoleń. Nieważne, czy jest to termos, który czyjś dziadek dostał na 15. urodziny i którego używa do dziś, czy Trigger Action Mug, który towarzyszy Ci podczas długiego weekendu pod namiotem – nasze butelki są stworzone do życia i na całe życie. A kiedy mówimy #BUILTFORLIFE, to naprawdę mamy to na myśli: w naszej głównej siedzibie mamy butelkę próżniową Stanley, po której wiele lat temu przejechała ciężarówka, a mimo to nadal jest w niej kawa. Bez ani jednego wycieku. Kiedy masz już ponad 100 lat i tworzysz butelki tak wytrzymałe i lubiane jak nasze, często słyszysz fantastyczne historie o tym, jak ludzie używają naszych produktów. To coś więcej niż tylko posiadanie starej butelki, którą od czasu do czasu wyciągasz, żeby się napić. To sposób na życie. A dla osób, które traktują nasze butelki jak członków rodziny, istotą #BUILTFORLIFE jest przygoda, zabawa i przekraczanie granic. Oto historie, które dokumentują #BUILTFORLIFE, spisane ze 100 lat prawdziwej historii od prawdziwych klientów. Oto historia Niezniszczalnych. 4095 metrów nad poziomem morza – gorąca kawa na szczycie Kinabalu „Była 1:30 w nocy, przez większość czasu temperatura była bliska zera. Założyłem kurtkę i kalesony, po czym udałem się do spiżarni obozowej z moim termosem Stanley. Szczerze mówiąc, użyłem go wówczas po raz pierwszy w życiu. Wsypałem kilka saszetek kawy i cukru, wlałem wrzątek, szczelnie zamknąłem i włożyłem do torby. Około godziny 2:30 wyruszyłem na szczyt. Kiedy byliśmy na górze, zamarzło niemal wszystko, co miałem. Ciepła woda, którą przyniosłem w osobnej butelce (nie Stanley) w połowie stała się lodem, dlatego miałem wątpliwości, czy moja butelka Stanley z gorącą kawą sprosta wyzwaniu, jakim jest ta góra. Moja ekipa dotarła na szczyt około 6:00 rano. Do tego czasu słońce już prawie wzeszło, a temperatura była na granicy zera. Zrobiliśmy kilka zdjęć i w końcu wyjąłem moją butelkę Stanley. Podzieliłem się kawą z kolegą i śmiem twierdzić, że wciąż była bardzo gorąca. Kawa rozpuszczalna nigdy nie smakowała nam tak dobrze, jak na wysokości 4095 metrów nad poziomem morza. Moja butelka Stanley sprawdziła się w stu procentach.” -Mohamad Adam Bin Mohamad Yakob Jak Feniks z popiołów „Mama kupiła mi termos Stanley w 1979 roku, kiedy zacząłem pracę w firmie instalatorskiej. Lata temu pracowałem w Maryland. W hotelu, w którym się zatrzymałem, doszło do potężnego wybuchu gazu i cały budynek spłonął doszczętnie. W momencie eksplozji nie było mnie tam, ale w hotelu zostały wszystkie moje rzeczy. Straciłem wszystko, co miałem w pokoju. Po ugaszeniu pożaru w gruzach można było rozpoznać tylko jedną rzecz, praktycznie nietkniętą: mój termos Stanley. „Od tamtej pory używam tego termosu codziennie. Nie jest już zielony i ma kilka wgnieceń, ale kawa nadal jest w nim gorąca przez cały dzień. Używam go w pracy, a także na polowaniach i podczas łowienia ryb. Bardzo rzadko zdarza się, że nie mam go przy sobie. Razem za mną zaczął karierę i razem ze mną przejdzie na emeryturę!” -Greg Gillard Upadek z prawie 500 metrów „W 1978 roku pracowałem pod ziemią w kopalni. Kiedy czekałem na zjazd na poziom roboczy, ktoś wytrącił mi z ręki mój termos Stanley, który upadł i stoczył się do szybu. Spisałem go już na straty, ale później tego samego dnia, sprawdzając pompy szlamowe, znalazłem kubek unoszący się w szlamie. Po upadku z wysokości prawie 500 metrów był mocno poobijany i brakowało w nim kubka, ale poza tym nie miał żadnych uszkodzeń. Używam tego termosu do dzisiaj!” -Monte L. Z pokolenia na pokolenie „Z rozrzewnieniem wspominam czasy dzieciństwa, gdy mój tata wstawał rano na długo przed świtem. Czasami wstawałem chwilę po nim i widziałem termos Stanley stojący na stole obok ogromnego pojemnika na drugie śniadanie taty. Pamiętam, jak tata wspominał, że jest tylko jeden termos warty zabrania do lasu – Stanley. Często mówił, że nie ma nic gorszego od letniej kawy. Obiecałem sobie wówczas, że pewnego dnia, gdy będę dorosły, sam z dumą zapakuję swój termos Stanley do lasu. Wkrótce dorosłem i poszedłem na studia. Podczas letnich wakacji pracowałem w lesie. Tego pierwszego lata kupiłem swój pierwszy termos Stanley i z dumą zabrałem go do lasu. Stanley był wówczas symbolem statusu. „Teraz, 35 lat później, sam mam syna, który poszedł na studia i latem pracuje na budowie. Codziennie wstaję o 5 rano, pakuję mu drugie śniadanie i napełniam jego pierwszy termos Stanley. On sam określił go jako niesamowity i podobnie jak ja kiedyś, z dumą zabiera go na miejsce pracy. Mój dziadek, mój tata, ja, a teraz mój syn – wszyscy braliśmy ze sobą termosy Stanley. Z pokolenia na pokolenie termosy Stanley pozostają rodzinną tradycją. Pewnego dnia także moje wnuki po raz pierwszy spakują butelkę Stanley.” -Dennis H. Ślad po kuli jako odznaka honorowa „Moja klasyczna butelka Stanley przetrwała 10 lat ekstremalnego użytkowania w USA, Meksyku, Ameryce Środkowej, Chile i Peru. Choć teraz jest oficjalnie najbrzydszą butelką termiczną na świecie, to działa tak samo, jak w dniu, w którym ją kupiłem. Jej odznaką honorową jest ślad po kuli, która musnęła termos na placu budowy w Gwatemali podczas próby rabunku. Zamierzam zabrać mojego Stanleya do grobu.” -Dave Moreno Stanley kontra ciężarówka „To krótka, ale dobra historia: mój mąż nieświadomie upuścił termos pod swoją ciężarówkę, po czym przejechał po nim wszystkimi 18 kołami z obciążeniem ponad 36 ton. Kiedy zauważył, że nie ma przy sobie termosu, zaczął cofać, żeby go znaleźć – i przejechał po nim ponownie! Wysiadł z ciężarówki i podniósł termos, który miał tylko drobne zadrapania! Nalał sobie gorącej kawy, która była w nim przez co najmniej 8 godzin. -Anonim Czy masz za sobą zmieniające życie doświadczenie ze swoją ulubioną butelką Stanley? Opowiedz nam o tym! Oznacz nas na swojej ulubionej platformie społecznościowej lub po prostu wyślij e-mail na adres info@stanley-pmi.com! O STANLEY Marka Stanley ma bogatą, ponad 100-letnią historię. Powstała dzięki wynalazcy Williamowi Stanleyowi Jr., który na zawsze zmienił sposób delektowania się gorącymi napojami. W 1913 roku połączył izolację próżniową i wytrzymałość stali w jednej przenośnej butelce, tworząc całkowicie stalową butelkę próżniową, którą znamy i kochamy do dziś.